środa, 8 lipca 2015
Mądry Polak po szkodzie, czyli jak popełniać błędy na własną rękę
Od małego słyszymy, co robić, jak postępować, a czego unikać jak ognia. Mama mówi, żeby wkładać długie bluzki, bo przeziębisz nerki. Tata zakazuje wracać po 22 do domu, bo o 22:01 na pewno ktoś zrobi nam krzywdę. Brat straszy złapaniem "wilka", gdy będziesz siadać na zimnym. Babcia zmusza do jedzenia surówki - przecież jest taaaka zdrowa. A koleżanki przestrzegają przed całowaniem się na pierwszej randce.
Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Owszem, niekiedy mają rację. Tylko że nie zawsze da się nauczyć na cudzych błędach. Dzisiaj post o przesuwaniu własnych granic i wyciąganiu wniosków z doświadczeń.
Słysząc po raz kolejny te same farmazony, mówiąc kolokwialnie, rzygać mi się chce.
Owszem, potrafię czerpać z doświadczeń innych. Nie jest jednak powiedziane, że sama kiedyś nie postąpię jak ktoś tam. Owszem, potrafię uczyć się na cudzych błędach. Tylko czy będę miała o czym opowiadać wnukom?
Pewnie pamiętacie jak równo rok temu narzekałam w moich wpisach na szefa? Nienawidzę go do tej pory, klnę jak szewc, jeśli ktoś wywoła w rozmowie jego temat. Jednak dzięki takiemu skurwysynowi wiem, że w kolejnej konfrontacji z nim bądź kimś jego pokroju pozwoliłabym sobie na więcej. Wtedy byłam jeszcze za grzeczna. Dzięki niemu też uodporniłam się na chamstwo i wulgarność, a dokładniej jej wydanie, które szczególnie mi nie odpowiada.
Tak samo jest z moją szkołą. Ludzie miauczą, że nauczyciele nas cisną, że za dużo wymagają, że nikomu więcej tej szkoły nie polecą. Owszem, mnie też zdarzało się marudzić, że nie wyrabiam itd. Ale ludzie! Liceum piąte w województwie! Czego się spodziewacie? Że będziecie dostawać piątki za rysowanie choinek? Może z szacunkiem do uczniów różnie bywało, zgadzam się. Jednak dzięki tej placówce nauczyłam się samodyscypliny (codzienne wstawanie o 5 rano) i jako takiej organizacji czasu. Szkołę polecę dalej, gdyż chociażby historyków mamy niesamowitych. Zastrzegę jednak, że to nie miejsce dla słabiaków i że na prawdę trzeba spinać poślady, aby się utrzymać. Na studiach taryfy ulgowej nie będzie.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Różnie przecież bywa. Jedyną rzeczą, której wiem, że nigdy nie spróbuję, są narkotyki. Chcesz sobie skręcić blanta i zajarać? Spoko, nie ma problemu. Korci cię, żeby wciągnąć kreskę? Twoja sprawa. Nie popieram, ale to Twoje życie. Jeśli zabrniesz za daleko, będziesz potrzebować pomocy - przyjdź, napisz. Pomogę. Czujesz powołanie, chcesz poświęcić życie służbie Bogu? Nie ma sprawy. Jeśli faktycznie tak bardzo wierzysz - leć jak w dym. U mnie drzwi zawsze są otwarte.
Słyszeliście kiedyś o portalach randkowych? Z pewnością, wszędzie roi się od reklam.
Pamiętam, ile razy się nasłuchałam, że to szczyt desperacji - rejestrowanie się na takiej stronce. Ile razy przestrzegano mnie, że skoro facet szuka laski w internecie to na bank jest z nim coś nie tak. I tu was zaskoczę: mój ostatni chłopak, z którym co prawda niedawno się rozstałam, został wynaleziony na jednym z portali. W zasadzie to on wypatrzył mnie. Jak na "faceta z internetu" trafiłam całkiem nieźle. Zdecydowanie lepiej niż ostatnim razem. Poznałam kilku ciekawych osobników, z niektórymi się spotkałam, z innymi wyszło coś więcej, z jeszcze kolejnymi utrzymuję kontakt na stopie koleżeńskiej, bo najzwyczajniej w świecie są sympatyczni i dobrze mi się z nimi rozmawia. Jakie wnioski wyciągnęłam z mojego występku? Na pewno jednym z nim jest to, że każdy zasługuje na miłość :) Jakkolwiek górnolotnie to brzmi - ludzie tam zarejestrowani szukają szczęścia, do którego wszyscy mają prawo. Ja potrzebowałam pocieszenia po złamaniu serca. Podniosłam swoją samoocenę, przybyło mi śmiałości w kontaktach z mężczyznami. Nie powiem, jeden potraktował mnie niezbyt grzecznie. Jasne, było mi przykro. Przez tydzień, może dwa. Nie wyobrazicie sobie jednak, jak często słyszałam:
"Ja wiedziałam/wiedziałem, że tak będzie! Nigdy mnie nie słuchasz" od znajomych. Kurczę, co z tego? No risk, no fun. Gadam jak typowy gimbus, jednak trochę w tym racji. Jeśli nie spróbowałabym się spotkać z jednym, drugim czy piętnastym, mogłabym przegapić szansę, na jakąś ciekawą relację.
Każdy decyduje o sobie. Po coś mamy wolną wolę. Trzeba czerpać z życia garściami, ułożyć je po swojemu, bez względu czy komuś się podoba czy nie. Próbuj nowych smaków, nowych doznań. Kto wie, co przyniesie los? Chcesz udać się w niezapomnianą podróż? Pakuj plecak i śmigaj na wylotówkę z miasta. Masz ochotę zaszaleć na imprezie? Upij się. Nikt ci nie zabroni. Chcesz spróbować przygodnego seksu z nowo poznanym facetem? Proszę bardzo, tylko kupcie sobie gumki.
Sama jadę na wakacje, które, mam nadzieję, będą wyjazdem życia. Uwierzcie mi, będę korzystać z urlopu pełną piersią.
Popełniajmy błędy na własną rękę. Szalejmy, z dozą rozsądku. Pamiętajmy, że życie mamy jedno i nikt go za nas nie przeżyje.
Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Owszem, niekiedy mają rację. Tylko że nie zawsze da się nauczyć na cudzych błędach. Dzisiaj post o przesuwaniu własnych granic i wyciąganiu wniosków z doświadczeń.
Chrzanić innych, ja wiem lepiej!
Słysząc po raz kolejny te same farmazony, mówiąc kolokwialnie, rzygać mi się chce.
Owszem, potrafię czerpać z doświadczeń innych. Nie jest jednak powiedziane, że sama kiedyś nie postąpię jak ktoś tam. Owszem, potrafię uczyć się na cudzych błędach. Tylko czy będę miała o czym opowiadać wnukom?
Pewnie pamiętacie jak równo rok temu narzekałam w moich wpisach na szefa? Nienawidzę go do tej pory, klnę jak szewc, jeśli ktoś wywoła w rozmowie jego temat. Jednak dzięki takiemu skurwysynowi wiem, że w kolejnej konfrontacji z nim bądź kimś jego pokroju pozwoliłabym sobie na więcej. Wtedy byłam jeszcze za grzeczna. Dzięki niemu też uodporniłam się na chamstwo i wulgarność, a dokładniej jej wydanie, które szczególnie mi nie odpowiada.
Tak samo jest z moją szkołą. Ludzie miauczą, że nauczyciele nas cisną, że za dużo wymagają, że nikomu więcej tej szkoły nie polecą. Owszem, mnie też zdarzało się marudzić, że nie wyrabiam itd. Ale ludzie! Liceum piąte w województwie! Czego się spodziewacie? Że będziecie dostawać piątki za rysowanie choinek? Może z szacunkiem do uczniów różnie bywało, zgadzam się. Jednak dzięki tej placówce nauczyłam się samodyscypliny (codzienne wstawanie o 5 rano) i jako takiej organizacji czasu. Szkołę polecę dalej, gdyż chociażby historyków mamy niesamowitych. Zastrzegę jednak, że to nie miejsce dla słabiaków i że na prawdę trzeba spinać poślady, aby się utrzymać. Na studiach taryfy ulgowej nie będzie.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Różnie przecież bywa. Jedyną rzeczą, której wiem, że nigdy nie spróbuję, są narkotyki. Chcesz sobie skręcić blanta i zajarać? Spoko, nie ma problemu. Korci cię, żeby wciągnąć kreskę? Twoja sprawa. Nie popieram, ale to Twoje życie. Jeśli zabrniesz za daleko, będziesz potrzebować pomocy - przyjdź, napisz. Pomogę. Czujesz powołanie, chcesz poświęcić życie służbie Bogu? Nie ma sprawy. Jeśli faktycznie tak bardzo wierzysz - leć jak w dym. U mnie drzwi zawsze są otwarte.
"Ty jak zawsze robisz po swojemu! Mówiłam ci!"
Słyszeliście kiedyś o portalach randkowych? Z pewnością, wszędzie roi się od reklam.
Pamiętam, ile razy się nasłuchałam, że to szczyt desperacji - rejestrowanie się na takiej stronce. Ile razy przestrzegano mnie, że skoro facet szuka laski w internecie to na bank jest z nim coś nie tak. I tu was zaskoczę: mój ostatni chłopak, z którym co prawda niedawno się rozstałam, został wynaleziony na jednym z portali. W zasadzie to on wypatrzył mnie. Jak na "faceta z internetu" trafiłam całkiem nieźle. Zdecydowanie lepiej niż ostatnim razem. Poznałam kilku ciekawych osobników, z niektórymi się spotkałam, z innymi wyszło coś więcej, z jeszcze kolejnymi utrzymuję kontakt na stopie koleżeńskiej, bo najzwyczajniej w świecie są sympatyczni i dobrze mi się z nimi rozmawia. Jakie wnioski wyciągnęłam z mojego występku? Na pewno jednym z nim jest to, że każdy zasługuje na miłość :) Jakkolwiek górnolotnie to brzmi - ludzie tam zarejestrowani szukają szczęścia, do którego wszyscy mają prawo. Ja potrzebowałam pocieszenia po złamaniu serca. Podniosłam swoją samoocenę, przybyło mi śmiałości w kontaktach z mężczyznami. Nie powiem, jeden potraktował mnie niezbyt grzecznie. Jasne, było mi przykro. Przez tydzień, może dwa. Nie wyobrazicie sobie jednak, jak często słyszałam:
"Ja wiedziałam/wiedziałem, że tak będzie! Nigdy mnie nie słuchasz" od znajomych. Kurczę, co z tego? No risk, no fun. Gadam jak typowy gimbus, jednak trochę w tym racji. Jeśli nie spróbowałabym się spotkać z jednym, drugim czy piętnastym, mogłabym przegapić szansę, na jakąś ciekawą relację.
Nikt nie przeżyje życia za Ciebie
Każdy decyduje o sobie. Po coś mamy wolną wolę. Trzeba czerpać z życia garściami, ułożyć je po swojemu, bez względu czy komuś się podoba czy nie. Próbuj nowych smaków, nowych doznań. Kto wie, co przyniesie los? Chcesz udać się w niezapomnianą podróż? Pakuj plecak i śmigaj na wylotówkę z miasta. Masz ochotę zaszaleć na imprezie? Upij się. Nikt ci nie zabroni. Chcesz spróbować przygodnego seksu z nowo poznanym facetem? Proszę bardzo, tylko kupcie sobie gumki.
Sama jadę na wakacje, które, mam nadzieję, będą wyjazdem życia. Uwierzcie mi, będę korzystać z urlopu pełną piersią.
Popełniajmy błędy na własną rękę. Szalejmy, z dozą rozsądku. Pamiętajmy, że życie mamy jedno i nikt go za nas nie przeżyje.