sobota, 14 maja 2016
Przede mną siódme niebo
Nadszedł ten dzień, kiedy ostatecznie musiałam pożegnać
się ze swoją adolescencją. Dzień, w którym obchodziłam swoje 20. urodziny.
Zawsze czekałam do
osiemnastki. Trochę dorosłości, fajka czy piwko na legalu, prawo jazdy... Mówili
mi, że po osiągnięciu tzw. dorosłości czas
leci jak szalony. Mogę przyznać
całkowitą rację. Nim się obejrzałam, a podchodziłam do matury. Chwilę później
pojechałam na wspaniałe wakacje, zaczęłam studia. 4 maja 2016 minął równo rok
od mojego egzaminu dojrzałości. Kiedy ten czas tak uciekł? Mam wrażenie, że
przecieka mi przez palce.
Co myślę z perspektywy bycia dwudziestolatką?
Nie było żadnego BUM, które
zwaliłoby mnie 4 maja rano z łóżka, nie postanowiłam zmieniać całkowicie
swojego świata. Do niektórych decyzji trzeba dojrzeć, inne myśli kiełkowały mi
w głowie od dłuższego czasu. Zdecydowanie cieszę się z momentu życia, w którym
się znajduję. Nie cofnęłabym czasu do, chociażby, imprez osiemnastkowych.
Cieszę się z tego, co mam w głowie J
Przez ten czas trochę się nauczyłam, poznałam nowe osoby, nabrałam
doświadczenia (w różnych kwestiach życia). Stałam się pewniejsza siebie, a
przede wszystkim poznałam swoją wartość i nie daję się „zakrzyczeć”.
Czego oczekuję?
Nie można oczekiwać zbyt
wiele. Życie nauczyło mnie (brzmi poważnie :p) nieroszczeniowego podejścia do
innych. Nie uważam, że coś mi się należy bo TAK. Nie oczekuję prezentów,
ułatwiania pewnych spraw, nawet nadmiernej uprzejmości. Na wszystko w życiu
trzeba sobie zapracować.
Zawsze powtarzam, że metryka
mnie ogranicza. Będąc dwudziestolatką, często z przykrością, zdaję sobie
sprawę, że mam więcej w głowie niż niejedna rówieśniczka. Poznając kogoś
starszego (bez względu na płeć czy stanowisko) głupio mi się przyznać, że mam
tylko 20-tkę na karku. Często stwarza to niepotrzebny dystans.
Jedynymi osobami, którym ten
fakt nie przeszkadza, są moi bracia. Dla nich zawsze będę ich małą, słodką i
kochaną siostrzyczką J
Mam sporo planów na
przyszłość. Tą bliższą, w perspektywie
kilku miesięcy, jak i tą dalszą. Obecnie się zastanawiam nad podjęciem
drugiego kierunku studiów. Jaki miałby być? Ciągle waham się w tej kwestii.
Do 30tki mam swój własny
osobisty deadline – chciałabym mieć już do tej pory dziecko, najlepiej dwoje.
:D A do tego (niestety i stety) – trzeba mieć męża. Obiecałam kiedyś sobie, że
dzieci będę mieć tylko z miłością mojego życia.
Chciałabym się zakochać.
Wiecie zapewne jakie cudowne jest to uczucie. Motylki w brzuchu, maślane oczy,
wzdychanie, dobry humor… Na razie jednak daję sobie spokój. Co się odwlecze to
nie uciecze. Może jak przestanę o tym myśleć to znajdzie się taki KTOŚ, który
zabarwi mi nieco życie?
...poza tym za miesiąc sesja,
więc tym bardziej powinnam się skupić na sobie :D
Całe życie przede mną.
Jeszcze poznam prawdziwy smak studenckiego życia i imprez. Jeszcze wiele przede
mną zmagań, znojów i trudów. Ale kto ma sobie poradzić jak nie ja?
Silna i niezależna,
pracująca, znająca swoją wartość kobieta.
Oto ja. Ruda.
Dwudziestolatka.
„Dwudziestolatkom zawsze w
pas się kłania świat, cały świat!
Cały świat, cudny świat! Ma
jak my dwadzieścia lat!
Jak my wszyscy ma dwadzieścia lat!”