Obserwatorzy

About Me

Tyle już was było

Popularne posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.
niedziela, 28 września 2014

Wcale nie tak pewne pewniki

Jedyną rzeczą, a w zasadzie faktem, którego możemy być w życiu pewni jest śmierć.
Powiało grozą, co?
Niestety, taka prawda.
Ciężko jest przewidzieć, co może się zdarzyć, zawsze może nastąpić jakiś nieoczekiwany zwrot sytuacji. Najbardziej uważać trzeba w momencie, kiedy za pewnik bierzemy inną osobę. Człowiek to człowiek, przecież zawsze może popełnić jakiś błąd, zmienić zdanie, zapomnieć się, czy chlapnąć o jedno słowo za dużo. Nie jesteśmy idealni.
Ostatnio przekonałam się, że moja skromna osoba była brana za PEWNY pewnik.
Śmieszne uczucie, kiedy się skapniesz.
Po pierwsze: mój szef.
Kulturalnie, jako grzeczna dziewczynka słuchająca mamusi (czasami), poszłam do szefa na rozmowę, nie chcąc "palić mostów" (jak prosiła mama), bo przecież "nigdy nie wiadomo, co będzie i może jeszcze będziesz musiała u niego pracować". Nie zagłębiając się w szczegóły ........... jeśli ktoś jest dla mnie chujem, nie będę siedzieć i grzecznie się uśmiechać. W wyniku obrony własnej osoby usłyszałam, że jestem bezczelna. Ha! I pomyśleć, że to ja zapierdalałam w syfie za psi grosz. Nie myślcie, że się użalam, daleko mi do tego. Nie moja wina, facetowi dupa się pali, bo nie ma kto u niego pracować. Ciekawe, dlaczego .... ???
Po drugie: kumpel, który po czterech miesiącach wrócił do Polski.
Od czerwca do połowy września odezwał się tylko kilka razy. W momencie, kiedy dowiedział się, że kogoś poznałam praktycznie się nie odzywał. W sumie Gośka mi uświadomiła: "Brał cię za pewnik, a teraz grunt mu się spod nóg usunął". Sama brałam go za dobrego kumpla, kiedy on znajdował sobie jakąś laseczkę czy z kimś kręcił - jako dobra koleżanka - cieszyłam się. Dlaczego nie może działać w drugą stronę?
Nie wiem.

------

Szczerze? Nie bardzo przejęłam się zmianą "pozycji", odejściem od "pewnikowania".
Dla mnie liczy się fakt, iż moi BLISCY biorą mnie za takową.
Za PEWNĄ. Pewną uczuć, na ten przykład.
Jeśli będą mnie potrzebować - będę.

Jak już wspomniałam na początku posta: każdy człowiek się zmienia, może popełnić błąd.
Uważajcie, bo możecie się sparzyć. Ja się sparzyłam i to nie raz. Czekam na kolejny, chociaż mam nadzieję, że cios nie nadejdzie prosto w serce.

Na koniec - jak zwykle - piosenka! Dla mojej kochanej BLONDYNY, która jako jedyna (no, może nie do końca, bo jest jeszcze mój facet) wie o wszystkim, szanuje i ROZUMIE moje decyzje.
Kocham Cię, siostro! :* Coby nasz hejt nie malał, tylko rósł w siłę ;)

SZYDERAP

wtorek, 2 września 2014

Stabilizacja

Dawno tu nie zaglądałam. Wstyd. Postanowienie poprawy. Mam nadzieję, że dostanę od was rozgrzeszenie.
Nie dziwcie się. Cały sierpień pracowałam, a po pracy też ... pracowałam.
Kolejny miesiąc minął jak z bicza strzelił. Czas leci, wrzesień się zaczął, a matura zbliża się i zbliża ...

W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować moim dziewczynom z Seksu w Wielkim Mieście za piosenkę, którą zadedykowałyście mi w poście na Blond Logice. Radziłam sobie dzielnie bez was, bo znalazłam sobie godne zastępstwo ... ;) Może nie na chwilę. Cieszę się, że już jesteśmy w komplecie, znowu razem.

Do niedawna myślałam, że w życiu nie spotkam normalnego, wolnego i ogarniętego faceta. Moje kompleksy stopniowo się ulatniały, zwłaszcza sierpień był dość owocnym czasem jeśli chodzi o odganianie dołujących myśli na temat samej siebie. Niestety, pracując w sklepie spożywczaku trudno o partię, która nie śliniłaby się na widok kobiecego biustu, a że jeszcze natura obdarzyła mnie uprzejmością - miałam przerąbane. Aż któregoś wieczora przyszedł  taki sobie jeden chłopaczek. Uśmiechnięty, troszkę pomotany. Poprosił o numer, umówiliśmy się i tak zostało. Przynajmniej na razie. Dalej w to nie wierzę.
Zobaczymy ile wytrzyma.
Deklaruje, że długo.
Zobaczymy. Co rude to wredne. "Rude to wariatki", mawia mój luby.
Nie wie chłopak jeszcze, na co się pisze.

Może wiecie, może jeszcze się nie przekonałyście, jak cudownie jest trafić na NORMALNEGO faceta. Normalnego, tzn. zaradnego, bez rozpierdzielu w głowie, szanującego kobietę, dbającego o nią, ale też takiego, który potrafi przekonać ukochaną, że jest najpiękniejszą, najwspanialszą i najcudowniejszą ze wszystkich.
Tak, sama w to nie wierzę.

I pomyśleć, że tak niedawno, bo pod koniec czerwca wznosiłam toast z Gośką mrożoną kawą za stabilizację i unormowanie. U mnie poskutkowało, teraz czas na nią.


Teraz moja kolej na dedykację. Piosenka dla mojego lubego, z którym kojarzy mi się ten utwór oraz dla moich ukochanych dziewczyn - as long as I got you I'll be fine. Bez was nie dałabym rady.

Do następnego !

Duke Dumont - I got U


piątek, 8 sierpnia 2014

Kochajmy się

Tytuł posta brzmi nieco patetycznie, aczkolwiek adekwatnie do treści.
Na początku wakacji zdarzyło się tak, że kręciłam z jednym gościem. Po pewnym czasie, kiedy sprawa się nieco rypła, urwał nam się kontakt. Koleś prawie nie odpowiadał na wiadomości, a jeśli już to bardzo lakonicznie. Jednym słowem czar prysł. Jak zawsze z moją bolączką zwróciłam się do Karli (z bloga Logika w kolorze blond). Przez telefon zrobiła mi wykład: jesteś śliczna, chuda, masz długie nogi, piękną twarz i nie masz dużej dupy tak jak ja.
Od razu ją wyśmiałam. Za tą dupę, oczywiście. Role wtedy się odwróciły.

Jesteśmy całkiem inne: ona jest niską blondynką z pięknymi włosami do pasa, a ja wysokim rudzielcem. Inne z wyglądu, zaś w głębi duszy bardzo podobne. Obie szukamy szczęścia.
Bardzo ważne jest, żebyście sobie powtarzały/powtarzali nawzajem, że jesteście mega zajebiści. Niby ładnym jest łatwiej, ale níe ważne czy jesteś krzywy, gruby, garbaty lub jeszcze coś innego. Ważne jest, żeby mieć coś w sobie. To małe "coś", które czyni was wyjątkowym i niepowtarzalnym.

Bardzo ładnie kwestią akceptacji siebie zajął się John Legend. W teledysku do "You & I (Nobody in the world) ukazał ogromną siłe i piękno kobiet. Moją bohaterką stała sie kobieta po mastektomii piersi, która odwarzyła sie rozebrać przed kamerą.

Przesłałam linka Karli. Mogę powiedzieć, że ta piosenka stała się naszą sztandarową.


John Legend - You&I
środa, 6 sierpnia 2014

Pozory mogą mylić

Jak bardzo można pomylić patrząc na ludzi. Na pierwszy rzut oka łatwo jest stwierdzić, że ten jest koksem, więc trzeba na niego uważać, a ten siedzi pod sklepem i żuli, więc najlepiej niech się weźmie do roboty.
Wspominałam w poprzednich postach, że pracuję w sklepie. Teraz przerzucili mnie do do sklepu obok, więc mam trochę mniej roboty i więcej czasu na "pogadudchy" ze stałymi bywalcami. Nie wiem, od czego zależy albo co odpowiada za to, ze mi się zwierzają. Wygląd? Moje usposobienie? A może po prostu nie mają  komu sie wyżalić, otworzyć się? Każdy z nich ma bujną przeszłość, często życie tyra ich nawet teraz. Fakt, trochę na własne życzenie, ale nie zawsze. Jakie zaskakujące jest, gdy widzisz takiego Tomka, Adriana, Roberta, Maćka, Andrzeja i nie masz ZIELONEGO POJĘCIA, że pierwszy był na misji w Syrii, drugi w wieku 15 lat miał próbę samobójcza, następny prawdopodobnie umrze na raka (choć wygląda na koksa), kolejny miał mega poważny wypadek samochodowy, a dzieci ostatniego są w bidulu. A ty tego NIE WIESZ. Co człowiek to inna historia, inny życiorys.
Tak łatwo jest oceniać innych.


You can't judge book by looking at the cover.


https://m.youtube.com/results?q=malenczuk%20waglewski&sm=3

niedziela, 27 lipca 2014

Huśtawka


Ostatnie tygodnie fundują mi dość solidną dawkę emocji. Po pewnym czasie stabilności, co krok coś mnie zaskakuje. Zaczęło się od tego, że pod koniec czerwca straciłam pracę. Wymarzona, wyśniona, wakacyjna - na barze w restauracji. Wszystko super świetnie, ale nie podpasowałam jednej lasce (pseudonim: "Bitch face"), więc poleciałam. Bezrobotna byłam przez całe ... 3 dni. Znalazłam pracę w mojej miejscowości. Znajomy rodziców otworzył sklep (w zasadzie kieruje sieciówką), zatrudnił mnie w 5 minut po rozmowie.
I nic by nie było dziwnego, gdyby nie... właśnie - szef. Momentami mam ochotę człowieka udusić. Nie chodzi mi tu o podstawowe rzeczy typu wcześniejsze ustalanie grafiku. Gościu totalnie odrzuca mnie swoją wulgarnością oraz głupimi zagrywkami, które często gęsto potrafią mi zdecydowanie podnieść ciśnienie.
Ale dość.
Co mnie zaskoczyło? W ciągu doby dwóch gości wyznało mi trzykrotnie miłość.
Nieźle, ha?
Wczoraj mój sąsiad. Co lepsze, padł na kolana. Dlaczego? Upił się, bo jego córa dostała się na jakiś megaekstraważny europejski turniej tenisowy. Dzisiaj przepraszał, ale chwilę później znowu zaczął coś pieprzyć.
Życie na krawędzi ...

Dzisiejsza rozmowa w sklepie z klientem mnie rozbroiła. Stały klient (imię jego na A. się zaczyna) przychodzi kilka razy dziennie na pierdołowate zakupy. Za którymś razem zwrócił mi uwagę, że nie ma "jego lodów". Przetrzepałam całą zamrażarkę, żeby je znaleźć. Mówię do niego:
-Widzisz, jak się dla ciebie poświęcam?
-Dlatego cię tak bardzo kocham.

Szczerze? Nie wiedziałam co zrobić. Niby na żarty, niby poważnie. Jak się skończyło? Zaczęłam się śmiać i poszłam do kasy, bo kolejka mi się zaczęła ustawiać.

Morał jest banalny mojej krótkiej opowieści - nie wszystko jest złote, co się z wierzchu świeci.

Ehh.... Przytoczone przykłady to pikuś, ale o reszcie opowiem w następnych postach.
Będzie emocjonująco, porywczo, melancholijnie.
Tymczasem idę oddać się w objęcia Morfeusza. Przede mną kolejny ciężki dzień.

Zostawiam Was z Poluzjantami - ten młody Badach mocno zaprząta moje myśli ..



Poluzjanci - Tylko ty i ja
sobota, 26 lipca 2014

Seks w Wielkim Mieście

Skąd jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

Jesteśmy cztery. Śmiało nazwałyśmy się przyjaciółkami. Wszystkie jesteśmy do siebie podobne, a zarazem całkiem inne. Porównałyśmy się do bohaterek "Seksu w Wielkim Mieście": mamy problemy z facetami (troszkę poważniejsze, niżeli Carry, Miranda, Charlotte czy Samantha) i każda za każdą wskoczyłaby w ogień. Nawet telefon o 3 w nocy nie jest mi obojętny. Nawet, jeśli przerywa sen o wybitnym przystojniaku ;)
Każda jedna widziała filmy i większą część odcinków serialu "Seks w Wielkim Mieście".
O moich pięknościach wspomnę w następnych postach. A na pewno o szanownej bloggerce z "Logiki w kolorze blond" ;)

Skąd więc nazwa bloga?
Cóż... Bardzo proste. Ja jestem ruda. Z natury. Co prawda włosy z wiekiem nieco mi płowieją to z charakteru ...hardzieję? Tak, to chyba odpowiednie słowo.

W "Wielkim Mieście"... Wrocław do małych osad nie należy. A ja pochodzę z czterdziestotysięcznej miejscowości leżącej prawie 30 km od stolicy Dolnego Śląska. Jak przybyłam tam stąd?
Szkoła. Marzenie i oderwanie się od środowiska. Przyszła jak wybawienie. I mimo że muszę wstawać dzień w dzień o 5 rano i często gęsto zarywać noce - warto. Dla ludzi, bo poznałam ich całą masę. Nie żałuję ;)


Dobiega północ, nie mogę spać. Zostało mi ... wow, całe 4h na sen. Co robicie, kiedy nie możecie zasnąć? Macie jakieś sprawdzone sposoby? Dzielcie się w komentarzach :)

A ja ... skoczę po melisę.



piątek, 25 lipca 2014

Początek końca ?

25 lipca 2014. Połowa wakacji za mną. Dziwne, ale czuję, że przez ten miesiąc mało się działo. Mało? Mało i dużo. Dużo i mało. Koniec szkoły, druga praca, zapiernicz, nowi ludzie, nowe doświadczenia. Hm... to chyba jednak całkiem sporo. Sierpień przede mną, możliwy urlop, dzika plaża pośród drzew, a później znów nowi ludzie i nowe miejsca. Chciałabym wykorzystać ten ostatni miesiąc.
Miesiąc wolności, rozpasania i beztroski. Wrzesień - do maja - wykończy mnie.
Wyczuwam.
Na razie nie jest to ważne, pierwszy post już chyba za mną.



Z tego miejsca chciałabym serdecznie pozdrowić moją przyjaciółkę Karlę, prowadzącą bloga Logika w kolorze blond. Oczywiście odsyłam Was na jej stronę, link w polecanych stronach.


Zostawiam Was z Dawidem, który z singla na singiel coraz to bardziej mnie zaskakuje i podbija moje serce.
Trzymajta się :)
https://www.youtube.com/watch?v=rjPzRcfEzlQ